czwartek, 22 listopada 2012

Gry i filozofia - pogrążania się ciąg dalszy.

   Coraz rzadziej zdarza mi się tu pojawiać, co smuci me serce, rozrywa dusze mą. Nawał pracy w połączeniu z jakże przyjemnym lenistwem, przystrojony nutką chęci rozrywki, właśnie taki przybiera kształt.
   Listopad miesiącem gorących premier. Będzie teraz o grach, ludzi nie lubiących tego tematu uprzejmie się prosi by przeskoczyli do akapitu trzeciego. Hitman: Absolution jest pierwszą grą na tapecie. Dla nieznających się w temacie gier informuję, w grze wcielamy się w agenta 47, zabójcę na zlecenie. Działa cicho, czysto i sprawnie. Gra oferuje nam dobry scenariusz dla jednego gracza, w którym nie raz będziemy się skradać oraz zachodzić w głowę co dalej. Pod względem wizualnym jest bardzo dobrze, ładne tekstury, klimatycznie. Muzyka również bardzo dobra, często wprowadza w klimat, nie jest dodatkiem do rozgrywki a czynnikiem budującym napięcie. Polski dubbing jest dobry z jednym wyjątkiem, w rolę agenta 47 wciela się pan Paweł Małaszyński, aktor. Jego interpretacja nie jest na tyle niepoprawna, jak drewniana. Wszystko co mówi zdaje się być wymuszone, sztucznie okraszone grozą i powagą. Parę słów o poziomie trudności, najprzyjemniejsza rozgrywka czeka nas na najtrudniejszym poziomie (purysta), gdzie zanika nam interfejs. Gra stanowi wyzwanie, mecząc i zmuszając do myślenia, jednocześnie niosąc radość.
Assassin's Creed 3, ciekawy pomysł, poruszająca historia. Nie miałem dość czasu na testowanie produkcji więc będzie krótko. Gra niedopracowana, dużo błędów od graficznych do mechanicznych. Graficznie jest na czym oko zawiesić (pomijając błedy). Polecam sprawdzić.
   W moim mieście też się dzieje, niestety większość mnie omija. Akcja ogólmy Kołodzieja doszła do skutku, mój znajomy już nie długo, miejmy nadzieje publicznie, pozbędzie się swojego pięknego zarostu. Akcję należy polubić i rozesłać dalej, a otóż ona. 
   Znajomi mojej skromnej osoby mają dosyć mojego mędrkowania nad sprawami błahymi, więc pomęczę ludzi tutaj. Zastanawialiście dlaczego ten świat jest taki genialny? Co sprawia że jest wciąż niezbadany? Idąc ulicą, mijamy setki ludzi, często nie zdajemy sobie sprawy jak różnych. Każdy minięty człowiek ma swoje życie, swoją historię. Nasz świat jest ciekawy, gdyż ludzie są różni, trudno znaleźć parę identyczną. Złożone charaktery których na dobrą sprawę nigdy nie uda nam się zbadać, kiepsko znamy własną osobę a co dopiero innych. Czemu ludzie na siłę chcą upodobnić się do innych, kierując się szeroko pojętą modą (nie chodzi tu tylko o ubiór), wzorcami. Cały czas próbują nas wychować autorytety moralne, (swoją drogę bardzo słabe mamy autorytety w kraju), ludzie którzy wiedzą co będzie lepsze dla nas. Każdy z nas posiada jakąś unikalną zdolność, coś w czym jest lepszy od innych, wiec czemu mamy to zatracać i stawać się częścią jednolitej masy. Chcemy mieć dobre domy, godne życie, to jest normalne. Pytanie na ile potrafimy zatracić siebie by to zdobyć. Przeraża mnie wizja ludzi jako stada, gdzie myślimy jako stado, działamy jako stado, a nie jako jednostka rozumna.

niedziela, 11 listopada 2012

Raz na poważnie.

   Po dłuższej absencji w tym jakże zaczarowanym i wolnym od kontroli miejscu, powracam, jak zwykle w chwale by podzielić się swoimi przemyśleniami. Od ostatniego wpisu zmieniło się wiele, sztorm zmian, który zmienił porządek mojego życia.
   Jak zawsze podchodziłem do wpisów z lekką nutką ironii, dzisiaj będzie poważnie. Od ponad miesiąca dokładnie analizuje otoczenie w którym jest mi dane egzystować. Biorąc pod uwagę kręgi bliskie jak i te najdalsze. Trudno jest mi pisać to co mam na myśli, gdyż jest to dla mnie bardzo bolesne, często przytłaczające. Jestem mieszkańcem "Polonii", nie czuje się w tym państwie jak w domu, mimo iż kraj kocham sercem całym. Jesteśmy dziećmi propagandy sukcesu, nakarmieni medialną, niejednokrotnie przetrawioną papką informacji. Mimo że mam obywatelstwo Polskie, nie widzę ów państwa, kiedy rozglądam się dookoła. Rządzą nami słomiane elity, żyjemy w kłamstwie, bo innego świata nie znamy. Oglądałem nie dawno "Karierę Nikosia Dyzmy", kiedyś film mnie bawił, dziś już tylko przeraża. Okazuje się tak do bólu prawdziwy, że aż straszny. Czemu muszę mieć zgagę gdy powiem że mieszkam w państwie Polskim, a nie mam jej kiedy mówię że mieszkam w kraju o wdzięcznej nazwie Polska, albo że jestem Polakiem?
   W tej naszej "Polonii", gdzie wolność słowa jest tylko hasłem ze sztandaru, mieszka się coraz ciężej. Państwo w którym grasuje seryjny samobójca, zbierający żniwa z ludzi niewygodnych. Miejsce w którym trudno określić co się stało, co zrobiono źle, czemu najważniejsza osoba w państwie oraz politycy spadli w błoto. Nie czuje się wolnym człowiekiem, zastanawiam się czy znam dobrą definicje wolności. Konstytucja gwarantuje mi wolność sumienia, lecz czy mogę skrytykować władzę i wytknąć błąd publicznie. Nie byłbym na tyle odważny, szanuje swoje dotychczasowe życie. Otacza nas obce, zagraniczne, często uważam że nie jesteśmy mieszkańcami a jedynie lokatorami tego państwa. Przecież mam prawo do bycia rządzonym przed kompetentnych ludzi.