sobota, 31 sierpnia 2013

Cząsteczka polskości - poprawność.

   Błądzić jest rzeczą ludzką. Każdy bez wyjątku popełnia w życiu błędy, nie uważam tego za coś karygodnego i wartego potępienia, wręcz przeciwnie. Na błędach możemy się uczyć, ulepszać siebie, umacniać charakter, budować swoje, silniejsze ja.
   W naszym umiłowanym państwie, z uporem maniaka "wielcy" rozsiewają wirus poprawności. Na pozór nic złego, bo cóż w tym złego że chcemy być lepsi? Nauczyciel od historii powiedział mi mądrą rzecz: "najgorsze w życiu są postawy skrajne" - zgadzam się z tym. Popadamy obłęd zwany "hiperpoprawnością", zaczyna to dotykać każdego w większym bądź mniejszym stopniu. Wiedziałem że coś takiego w naszym poprawnym państwie funkcjonuje, ale dopiero dzisiaj uświadomiłem sobie jak bardzo mnie to dotyka. 
W pracy podczas rozmowy, której w tle towarzyszyło radio (nie to jedyne, słuszne), zaczęła lecieć piosenka czarnoskórego wokalisty. Mój towarzysz pracy, który lekko mówiąc nie lubi tej piosenki skwitował to słowami: "nie jestem rasistą, ale nie lubię tej piosenki". Inna sytuacja, człowiek X zelżył człowieka Y, sprawa poszła do sądu, załatwione. Podobna sytuacja tylko że człowiek Y jest pochodzenia żydowskiego (na potrzeby przykładu) i mimo że osoba X nie wspomniała nic o pochodzeniu tej osoby, nie zrobiła żadnej aluzji w tym kierunku, afera, antysemityzm. Powoli porywa na nas spirala absurdu która napędzana jest przez osoby "wielkie". Jeśli ktoś jest bucem, obraża mnie, to nie patrzę na jego pochodzenie, poglądy polityczne czy wiarę, po prostu "daję mu w mordę". I mimo że nie pochwalam rasizmu, denerwuje mnie to dzielenie społeczeństwa, windowanie osób innego pochodzenia na fimamencie racji, aplikowanie nam przesadnego lęku przed popełnieniem faux-pas.


Na koniec podziękowania dla "wielkich" tego kraju za bezpardonowe działania które mają na celu zwichnięcie mojej osobowości.