wtorek, 29 kwietnia 2014

Geeks, Badgers and tons of...

Podziękowania dla uroczej Magdy M, rozmowa z Tą osobą cenniejsza niż niejeden traktat filozoficzny.

Wspaniale jest odnaleźć swoją drogę, tą jedną, prowadzącą nas ku temu, czego tak naprawdę pragniemy. Chyba każdy człowiek marzy o spełnieniu swoich skrytych pragnień. Nie trzeba być "człowiekiem sukcesu" by to osiągnąć, nie trzeba być nikim wyjątkowym, ja kimś takim nie jestem, a czuje że spełniam swoje marzenia. Rok, tyle czasu potrzebowałem by dojść do rzeczy, o których wszyscy mi mówili.

Jestem częścią portalu piszącego o grach, częścią redakcji. Mimo że siedzę tam już troszkę czasu, dopiero niedawno poczułem się trybikiem w maszynie, która potrzebuje wszystkich części by sprawnie działać. Strach przed porażką jest ważny, ale nigdy nie może być czymś, co ma rzutować na nasz dalszy rozwój. Nie boimy się o rzeczy na których nam nie zależy.

Rok potrzebowałem by dojść do prostych wniosków. Okłamywałem się że mam na wszystko "wyjebane", a tak naprawdę to była iluzja, krucha tarcza za którą chciałem schować swoje ja. Brzmi to bardzo filozoficznie, ale takie nie jest, kwestia doboru słów. Podjeście niewątpliwie wygodne, zmiany mamy gdzieś, ludzi mamy gdzieś. Mnie to żarło, nowotwór zatruwający to, kim jestem. Rzecz była bardziej banalna. Kwestia nie "wyjebania" a odpowiedniego ustawienia granic, nie za daleko byśmy nie stracili ich z oczu, oraz nie za blisko by drzazgi z naszych barykad nie wpadły do oczu.

Gdzie teraz jestem? Na drodze, jak każdy. Robię to co lubie, staram sie robić tego coraz więcej. Biorę udział w projektach które mnie interesują, realizuje postanowienia, pomysły nie kończą się na fazie planu. Popełniam mnóstwo błędów z których jestem dumny. Dalej boję się zmian, tego co przyniosą, ale akceptuje je. Strach mi towarzyszy, nawet nie próbuje się go pozbyć, lecz teraz nie jest czymś co hamuje, a czymś co motywuje i napędza do działania.

Ze swojej strony chcę zaprosić do miejsc bardzo ważnych dla mnie. Gamesmaniac.pl oraz ich profil na FB poral o grach w którym lekko maczam palce. Kolejna inicjatywa, powstała przy współpracy naprawdę wspaniałych ludzi. Geeklisten - Muzyka z Gier to nowy projekt do którego zostałem zaproszony i który został przy mnie wymyślony. 


niedziela, 6 kwietnia 2014

Undergroundowa lanówka w Sochaczewie

Imprezy lanowe, kwintesencja rywalizacji growej, skompresowana do wielkości danych pomieszczeń. 

Piątego dnia kwietnia w SDK Piekarnia odbyła się impreza lanowa. Pomimo braku zainteresowania naszych rządzących, przekazu informacji pocztą pantoflową udało się zorganizować naprawdę fajne wydarzenie. Sam dowiedziałem się od znajomego, który zadzwonił do mnie i plując do słuchawki telefonu, zrelacjonował co tam się dzieje.

Na miejscu powitała mnie grupka mniej lub bardziej znanych twarzy. Zaraz po wejściu do sali głównej pierwsze co rzucało się w oczy, to stara konsolka do gier, znana z dzieciństwa jako Pegazus. Charakterystyczne dźwięki, które dobiegały z tego urządzenia napawały serce radością i powiewem nostalgicznych wspomnień. W momencie mojego pojawienia się, grane były czołgi, jedna z flagowych gier we wszystkich składankach. Na środku sali, na wielkim ekranie projekcyjnym toczył się pojedynek dwóch graczy w Fife 14. Wokół graczy orbitowała grupka fanów sportowych potyczek. Pomimo że nie jestem fanem gier sportowych, było w tym coś magicznego, coś co nie pozwalało oderwać sie od ekranu. Na końcu sali można było pograć w Tekkena. Dwa fotele, telewizor, playstiation 2 i mnóstwo osób chcących udowodnić że to właśnie "Ja" jestem tym najlepszym. Kiedy dawałem bądź otrzymywałem baty od kolejnego gracza, robiło się coraz gęściej od ludu. Finał Fify 14 był szybki, wręczenie nagród kameralne. Ostatnią atrakcją był Counter Strike 1.6, szybka organizacja stołów, momentalne wręcz zainstalowanie się graczy na stanowiskach, sprawna konfiguracja sieci LAN. Minęło dosłownie parę chwil i można było ogladać zmagania graczy. 

Osoba organizująca to wydarzenie naprawdę ogarniała temat. Jak na undergroundowy turniej, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Owszem, zdarzały się problemy, co jest nieodłącznym elementem takich spotkań. Organizator nie był pozostawiony samym sobie, gracze byli pomocni, czesto wychodzili z inicjatywą. Znalazło się coś dla tych, którzy nie czują się dobrzy w grach video. Szalona gra w twistera, który była na tyle hardcorową rozrywką, że nie odważyłem się zagrać.

To nie była ostatnia taka impreza. Gorąco zachęcam do zaliczania takich spotkań. Tak tworzy się kultura w naszym mieście, silna i na solidnych fundamentach.