środa, 13 listopada 2013

Tost warty dwa wiedźmińskie miecze

Udało mi się skończyć Sezon Burz pana Andrzeja Sapkowskiego. Zadanie nie było to łatwe i to nie ze względu na jakość książki, lecz rozkład zajęć niepotrzebnie wziętych na własne barki. Nie będzie to w żaden sposób recenzja, raczej przemyślenia od strony przeciętnego czytelnika i od strony fana twórczości tegoż pisarza

Czytając nowy twór Sapkowskiego, przypomniałem sobie, za co tak naprawdę pokochałem wiedźmińską sagę. Postacie, a właściwie, to w jaki sposób zostały wykreowane, tętniące życiem miasta, w żaden sposób nie dające odczuć iż są literacką fikcją. Zależności pomiędzy postaciami drugoplanowymi, które odpowiednio zwiększają, bądź zmniejszają tempo przygody. Sezon Burz dotrzymuje pod tym względem kroku poprzedniczkom. Dostajemy świat pełen polityki, intryg, magii, nierówności społecznych, a wisienką na tym torcie jest wiedźmin Geralt wraz ze swoimi problemami czy to natury egzystencjalnej, czy nabytymi przez swój dar popadania w kłopoty.

Książka zaczyna się od uderzenia, białowłosy wiedźmin walczy z potworą, lecz nie wszystko idzie po jego myśli, jedna z przynęt umiera. Mimo że samo wydarzenie nie wpływa na wątek główny, jest miłym wprowadzeniem. Geralt, wbrew swojej woli (jak zwykle z resztą) zostaje wrzucony w wir politycznej rozgrywki. Przed prostym zabójcą potworów ukazuje się świat tak zawiły, iluzoryczny, że łatwo się pogubić.

Andrzej Sapkowski zadaje ważne pytania i sam na nie odpowiada, w postaci przygód umęczonego obrońcy ludzi. Nie raz zostałem zmuszony do refleksji, serce mocniej zabiło. Sama fabuła jest ciekawa w odbiorze, chłonąłem z wielkim pietyzmem. Opisy walk są jak zwykle satysfakcjonujące, opisane fachowym, szermierczym językiem. Wstępy przez rozdziałami są trafnie dobrane, oddające klimat tego, co w danym będzie się działo.

Są rzeczy które mnie denerwują i nie sposób je ominąć. Bodajże dwa razy miałem uczucie, że jakiś wątek został zamknięty zbyt szybko, bardzo na siłę. Postać Jaskra wydawała się inna, bardziej przygłupia (możliwe też że to moje wypaczone zdanie na temat błyskotliwości poety). Mimo świetnych dialogów, które niejednokrotnie wzbudzały we mnie rozmaitą skalę uczuć od rozrzewnienia do złości, zdarzały się dialogi w mojej opinii zbędne (na szczęście, nie były to jakieś istotne dialogi).

Ogólnie rzecz biorąc, Sezon Burz jest kawałem dobrej literatury fantastycznej. Książka powinna się spodobać ludziom lubującym się w sadze, ale także czytelnikom mniej bądź bardziej obeznanym z taką literaturą. Z czystym sumieniem mogę polecić przygody Geralta z Rivii.